Enea Polonia Piła nie tylko z powodzeniem wróciła na żużlową mapę Polski, ale jeszcze pokazała się z naprawdę przyzwoitej strony w rozgrywkach 2. Ligi Żużlowej, w których uplasowała się na szóstym miejscu. Były menedżer Jacek Frątczak chwali działaczy i ma dobrą radę na przyszłość.
Enea Polonia zdobyła w minionym sezonie 10 punktów. Drużynie udało się wygrać trzy mecze i zanotować tyle samo remisów. – Sam fakt przywrócenia tego ośrodka do aktywnej działalności jest sukcesem, choć było ich więcej. Jeśli chodzi o miniony sezon, to pod względem sportowym ta drużyna nie ma się czego wstydzić. Sprawiali niespodzianki u siebie, czasami walczyli skutecznie na wyjazdach. Jak na pierwszy sezon, to było więcej niż przyzwoicie. Udało się też opanować kwestie torowe – mówi nam Jacek Frątczak, były menedżer i ekspert żużlowy.
W jego ocenie jest spora szansa, że klub w Pile będzie się nadal rozwijać. Frątczak zaznacza jednak, że w kolejnym sezonie drużyna musi zrobić progres. – Dobrze, że w Pile powiedziano nie tylko A, ale także B. Pojawienie się tam Hansa Nielsena to jest symbol. A symbole to emocje i wspomnienia. Budowanie na takich wartościach jest zatem bardzo logiczne. I to według mnie zadziała – dodaje.
– Poza tym mam dla działaczy jedną radę. Reaktywacja już była, więc nie można tym nadal żyć. Potrzeba rozwoju i strategii. Każda organizacja musi stawiać sobie jasne cele i robić progres. Polonia powinna zrobić wszystko, by być minimum jedno miejsce wyżej, a poza tym przedstawić wizję na kilka najbliższych sezonów. A ta wizja w mojej ocenie powinna zakładać walkę o awans do pierwszej ligi. Kibice muszą wiedzieć, dokąd zmierza ten projekt. To nie może być jazda dla samej jazdy. Jestem jednak przekonany, że działacze w Pile nie będą się bali mówić o celach i je nakreślą – podsumowuje Frątczak.