Nowa strona 1

Przewodniczący GKSŻ: Jest kilka znaków zapytania

– To, co zależało od nas, nie zostało popsute – mówi Ireneusz Igielski po pierwszym sezonie KLŻ, któremu on przyglądał się z fotela przewodniczącego. Poniżej zapis całej rozmowy z szefem GKSŻ. O przeszłości, teraźniejszości i przyszłości, o tym, czego potrzebuje KLŻ do rozwoju.

POLSKIZUZEL: Rozpoczął się ten sezon z dużymi problemami, ale wszystko udało się doprowadzić do szczęśliwego końca.

Ireneusz Igielski, przewodniczący GKSŻ: Ja bym powiedział, że zaczynaliśmy z dużymi problemami, a kończymy z mniejszymi. Sygnały, jakie płynęły z Tarnowa, te pytania: czy pojadą finał, czy też nie pojadą, to spędzało mi sen z powiek. Jednak tak, wszystko udało się doprowadzić do końca. I rzeczywiście, jak się spojrzy wstecz, jak to wszystko się zaczynało, gdzie mieliśmy przed sezonem ten długi serial z Krakowem i Tanowem, to i mówienie o szczęśliwym końcu ma uzasadnienie.

Chciałoby się powiedzieć, że nie od razu Kraków zbudowano.

Pierwsze podejście z Krakowem nie udało, choć chcieliśmy pomóc i to bardzo. Dobrze też, że Tarnów wystartował, bo przez kilka dni żyliśmy w niepewności i nie wiedzieliśmy, jak to wszystko będzie wyglądało. Są też jednak plusy. Nie mieliśmy zdarzeń typu nieregulaminowe i niebezpieczne tory. Udało się też uniknąć sytuacji z odwoływaniem meczów w dniu zawodów. Wspólnie z telewizją i klubami działaliśmy tak, że można nawet powiedzieć o wypracowaniu pewnego modelu. To, co zależało od nas, nie zostało popsute.

Wróćmy do Unii Tarnów. W finale pojechała, wygrała, ale wciąż nie wiemy, czy w niej pojedzie.

Na początku września Unia dostała negatywną rekomendację Ekstraligi Żużlowej w kwestii ubiegania się o licencję.

Prócz problemów, o których wspominaliśmy, są też duże kłopoty infrastrukturalne. Ta sytuacja pokazuje przepaść między pierwszą a drugą ligą żużlową. Jest naprawdę dużo rzeczy do zrobienia. Kiedy obejmował pan fotel przewodniczącego GKSŻ, spodziewał się pan, że to będzie takie trudne?

Nie byłem do końca tego świadom. Dla mnie ten przeskok był o tyle duży, że trafiłem do tego świata prosto z ekstraligowej FOGO Unii Leszno. Dziś już jednak wiem, że druga liga to inny świat. Nie chcę jednak narzekać, mówić o różnicach, bo to nie ma sensu. Mam natomiast nadzieję, że będziemy małymi krokami te rowy zasypywać.

To nigdy nie jest łatwe. W wielu klubach jest, jak jest przez lata zaniedbań. Spotkałem się z taką opinią, że gdyby Kamil Góral zarządzał Unią Tarnów dziesięć lat temu, to dziś klub byłby w innym miejscu.

Ludzie są bardzo ważni i ja się zgodzę w stu procentach z tą opinią. Mnie się dobrze z prezesem Unii rozmawia i trochę mu współczuję, bo nie on podpisywał wszystkie te kontrakty. Nie mógł ich renegocjować, natomiast musiał zrobić wiele kilometrów, by zebrać pieniądze na realizację umów. Pamiętam, że kiedy byłem zimą w Tarnowie, to rozmawiałem też z innymi osobami. Teraz ich nie ma, a Prezes Góral nagle znalazł się przed wyzwaniem po stracie głównego sponsora Grupy Azoty. Podjął rękawicę i ja się cieszę, że to zrobił. Ligę przejechał, a teraz walczy dalej. Z tego co wiem, to nie wszystkie obietnice złożone Prezesowi w zimie przelały się na rzeczywistość, ale trzymam kciuki, bo jednak byłoby idealnie, gdyby rozstrzygnięcia z toru zostały utrzymane.

Najbliższe dni pokażą.

Tak. Ważne, że Unia chce awansować, że walczy. Przed nimi jednak audyty finansowe oraz infrastrukturalne, które powiedzą nam wszystko.

To teraz wróćmy do Krakowa. W tym roku się nie udało, a co będzie w następnym?

Jestem po wielu rozmowach z zarządem klubu z Krakowa. Oni wiedzą, że rok temu podaliśmy im dłoń i czekaliśmy całą zimę. Teraz się to jednak nie powtórzy, teraz Kraków podlegać będzie tej samej procedurze, co pozostali. Jeśli będą chcieli przystąpić, to muszą złożyć wniosek w normalnym terminie. Tym razem nie damy dodatkowych miesięcy.

Jak w ogóle będzie wyglądała Krajowa Liga Żużlowa w 2025?

Jeszcze tego nie wiemy. Wszystko zależy od tego, w jakim kształcie pojedzie pierwsza liga. Tam jest kilka niewiadomych, choćby Orzeł Łódź. A jeśli jest znak zapytania przy Orle, to nie wiadomo też, co z Wybrzeżem Gdańsk. To się przekłada na KLŻ.

Na razie Wybrzeże jest w KLŻ.

Tak. Klub z Gdańska spadł, więc są w Krajowej Lidze Żużlowej. Ale jeśli Orzeł nie wystartuje, to Metalkas 2 Ekstraliga być może będzie musiała wypełnić lukę i Wybrzeże będzie pierwszym kandydatem do tej roli.

Idźmy dalej. Co z zagranicznym duetem w KLŻ?

Łotysze i Niemcy to pewniacy. Chcą jechać. To dobrze, bardzo dobrze.

Jak tak sobie myślę, to trochę szkoda, że Ekstraliga nie utworzyła tego funduszu, który pomagałby stanąć na nogi klubom, które istnieją, ale są poza ligą. Kraków, Świętochłowice, czy Rawic mogłyby z tego skorzystać.

Są wstępne rozmowy z Ekstraligą o pomocy, ale dopiero w sezonie 2026. Jestem w kontakcie z prezesem Ekstraligi, rozmawiamy. Chęć pomocy widzę, są pomysły, ale trzeba też będzie zorganizować spotkanie z prezesami KLŻ i zapytać ich, czy oni są tym w ogóle zainteresowani. Nie można nikogo zmuszać.

Zasadniczo Krajowa Liga Żużlowa potrzebuje stabilizacji i solidnych filarów. Sponsora, telewizji.

Oczywiście, że to są najważniejsze problemy do rozwiązania. Ja już od jakiegoś czasu próbuję rozmawiać z firmami, żeby znaleźć sponsora tytularnego. Nie jest to jednak proste, a wiele rozmów kończy się, zanim się na dobre rozpoczną. Po drugiej stronie padają pytania: ilu was będzie, w jakim formacie pojedziecie? Rok temu tego nie wiedzieliśmy, teraz sytuacja się powtarza.

Znalezienie tego sponsora do nazwy mogłoby dać jakiś impuls.

Właśnie. Chodzi o to, żeby kogoś znaleźć i pokazać, że to ma sens, że to się zwraca.

Zdaje się, że w najbliższych miesiącach będzie pan bardzo zapracowany, bo kończy się umowa telewizyjna, więc to też trzeba będzie załatwić.

Najpierw musi być baza. Jak najszybciej musimy poznać kształt ligi i poznać odpowiedź na pytanie, ile drużyn pojedzie. Liczę, że nie będzie ich mniej niż sześć, ale pewności nie mam. Wiem natomiast, że z taką wiedzą łatwiej będzie rozmawiać z telewizją i sponsorem.

2. Liga Żużlowa